Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/76

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Wojna nie przestrasza mnie, — wyjąknęła nieśmiało Henryka. — Jedź z Raulem i nie troszcz się o mnie — Pomyśl, że tu chodzi o przyszłość naszego dziecka!
 Rolin wzruszył ramionami.
 — Skoro raz powiedziałem, że „nie“ to „nie!“ — wykrzyknął nakazująco, a zwróciwszy się do księdza d’Areynes:
 — Proszę cię, — rzekł — kuzynie, ażebyś wyraził hrabiemu Emanuelowi nasz smutek jeżeli notabene, chory usłyszeć cię i zrozumieć będzie w stanie. Ażebyś przedstawił, iż towarzyszyć ci nie możemy. Zresztą, — dodał z odcieniem lekkiej ironii, — wszakże on ciebie tylko przyzywa, mógłby być niezadowolonym z mojej i Henryki bytności. Obecność nasza stać by się mogła dlań niepożądaną, a dla ciebie krępującą, kuzynie....
 Na te wyrazy, ukrywające w sobie tak cierpką obelgę, ksiądz d’Areynes pobladł, zapanował jednak nad sobą.
 — Mamże wnosić, — odrzekł, — iż twoje słowa zawierają w sobie jakąś myśl ukrytą?
 — Ha, możesz dowieść obojgu, mnie i Henryce, że jesteś dla nas życzliwym, — ciągnął Gilbert dalej, jak gdyby nie słysząc zapytania wikarego.
 — Jakto? — dotąd więc jeszcze nie przekonałem was o tem?
 — Przychodziłeś nam w rzeczy samej niejednokrotnie z pomocą... Zapisałem sobie te wszystkie pożyczki i bądź pewien, że będę się starał z nich uiścić.
 — Nic mi nie jesteś winien, — odparł ksiądz Raul.
 — Przeciwnie, jestem twoim dłużnikiem. Mogłem przyjąć pożyczkę, lecz nigdy nie przyjmę jałmużny!
 Młody kaptan uśmiechnął się lekko.
 — Doprawdy, panie Rollin, — odrzekł, — jesteś dziwnie wyjątkową istotą wśród ludzi. Choroba pychy, przybiera U ciebie tak zatrważające rozmiary, iż zdaje się być nieuleczalną. Nie podobna mi na teraz wskazywać na nią sknerstwa, wymagało by to zbyt długiego czasu. Odpowiedz mi tylko czy zgadzasz się na starania z mej strony celem nakłonienia stryja, aby zapewnił przyszłość waszemu dziecku?
 — Zgadzam.
 — Bez zastrzeżeń?