Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/744

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

tobą z kilkodniowej nieobecności mojej. Bardzo ważne interesa zmusiły mnie do wyjazdu z Paryża, a wypadły tak nagle, że nie miałem czasu powiadomić cię o tem.
 — Czy widział ojciec moją matkę? — zapytała Blanka, myśląca o niej bezustannie.
 — Miałem wiadomość, że stan jej nie uległ żadnej i wymaga, byśmy powstrzymali się od widywania zmianie z nią.
 — I długo ten zakaz potrwa.
 — Lekarz nie powiedział mi wyraźnie.
 — Czy wezwał mnie ojciec by powiadomić o tym zakazie.
 — Nie. Pragnę pomówić z tobą o kilku innych kwestyach dotyczących naszych interesów i twojej przyszłości.
 — Mojej przyszłości-powtórzyła Blanka zdziwiona.
 — Siadaj przy mnie i słuchaj. Podczas nieobecności mojej pisałaś do księdza d’Areynes.
 — I ojciec przejął ten list odrzekła Blanka oburzona.
 — Przejąłem.
 — I dla czego?
 — Wiesz dobrze, moje dziecko, że pomiędzy mną a księdzem d’Areynes panuje pewne nieporozumienie, z tego powodu i ty nie powinnaś utrzymywać z nim stosunków, dowodziłoby to bowiem, że niesłusznie zabroniłem mu wstępu do tego domu. Chyba rozumiesz to!
 — Rozumiem, że wszystko mi zabronione. Uwięził ojciec moją osobę i nakłada więzy na moje myśli. Ze służby uczynił dozorców więziennych i otoczył szpiegami, śledzącymi każdy mój postępek. W taki sposób postępuje się tylko z przestępcami. Niechciałabym uchybiać ojcu, ale nie mogę powstrzymać się od oświadczenia, że podobne postępowanie jest haniebne, że ojciec niema prawa torturować mnie!
 — Mam prawo postępować z tobą jak mi się podoba i zachowam je, aż do pełnoletności twojej.
 — Ach! jak odległą ona jeszcze, jakże daleko jeszcze do niej! — zawołała Blanka z rozpaczą. — Kiedyż, mój Boże, nareszcie będę mogła sobą rozporządzać?!
 — Na co tyle słów wobec takiej blachostki — odrzekł Gilbert z szyderczym uśmiechem. — Rozściągnąłem nad tobą