Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/724

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Co pan sobie życzysz? — zapytał go woźny przy wejściu.
 — Mam interes do dyrektora.
 — Proszę napisać swoje nazwisko i cel swojego przybycia — rzekł woźny wskazując stół, na którym znajdował się papier, kałamarz i pióro.
 Duplat nakreślił:

Żądane są objaśnienia

 i podpisał:

Przybyły z Paryża Juljan Servaize.

 Woźny wziąwszy kartkę, zniknął we drzwiach, w których się za chwilę ukazał, mówiąc: Proszę pójść za mną!
 I wprowadził Serwacego do gabinetu dyrektora.
 — Czy to pan żądasz objaśnień, po które przybyłeś z Paryża? — zapytał go tenże.
 — Tak, panie.
 — Usiądź pan, proszę i wytłumacz jakiego to mianowicie rodzaju objaśnienia są ci potrzebnemi?
 — Chodzi tu o jedną z infirmerek...
 — Zatrudnioną w Przytułku?
 — Tak, panie.
 — Chcesz pan zatem wiedzieć?
 — Czy ona się tu jeszcze znajduje?...
 — Jej nazwisko?
 — Róża.
 — Ależ to imię...
 — Osoba, o której mówię, nieposiada innego. Jest to znalezione dziecię, oddane Radzie dobroczynności w roku 1871. Biuro przy ulicy Wiktorya przysłało mnie tu do pana dla zebrania szczegółów jakich uzupełnić potrzebuję.
 — Domyślam się o kim pan mówisz, ale czyż to biuro nie oznajmiło panu, że ta dziewczyna już nie istnieje?
 — Powiedziano mi, iż prawdopodobnie zmarła, nie posiadają wszelako na to dowodu. Chcę przeto od pana zaczerpnąć wiadomość, czy pomieniony dowód się znajduje?
 — Po zniknięciu dziewczyny, wyprowadziliśmy ścisłe