Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/680

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

konaniu, ponieważ jest to rzecz wspólna. Plan mój jeszcze w zupełności nie gotów, ponieważ mi brak niektórych informacyi, ale jutro, gdy skompletuję wszystko, będziemy mogli oznaczyć już dzień. Uprzedzam was tylko, ze trudności będą wielkie!...
 — Jakie trudności? — zapytał Duplat.
 — Przedewszystkiem Joanna powinna się znajdować na tę chwilę sama w mieszkaniu, Róża tam być obecną nie może...
 — Czyż niema sposobu upatrzeć takiej chwili?
 — Niezaprzeczenie jest, ale go jeszczem nie znalazł.
 — Skoro więc wiesz tak mało, po co nas tu dziś wzywałeś?
 — Chciałem się dowiedzieć czy trwacie w pierwotnym zamiarze
 — Ma się rozumieć, że trwamy! A więc będę dalej prowadził te sprawę!
 Gilbert popadł w głęboką zadumę. Przerażały go słowa Grancey’a, który powiedział: „Musimy działać wszyscy trzej razem“. Lękał się mięszać do tak niebezpiecznej sprawy, wszelka zaś uwaga uczyniona przezeń wspólnikom w tym względzie mogła być źle przez nich przyjętą. Co począć zatem?
 — Czy nie sądzicie jak mnie to na myśl przyszło w tej chwili, że trzem osobom łatwiej się jest skompromitować w podobnym razie niż jednej?-wymruknął z cicha.
 Duplat i Grancey uśmiechnęli się, spojrzawszy na siebie wzajem. Zrozumieli znaczenie tego zapytania.
 — Tchórzysz pryncypale! — rzekł były komunista.
 — Umyjesz ręce później — dodał wicehrabia — ale musisz je naprzód w błocie zanurzyć. Kto ma odwagę prowadzić myślą, do spełnienia zbrodni, powinien mieć i odwagę dopomódz w niej czynem. Wierzę bardzo, że przyjemniej byłoby tobie panie Gilbercie pozostać w domu, w tak stanowczej chwili. Trudno jednak... albo pójdziesz z nami, lub niepójdziemy wcale!
 Rollin zrozumiawszy, że wszelka dyskussya ze wpólnikami byłaby tu daremną.
 — Pójdę więc — odrzekł.
 — Tak, to rzecz inna.