Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/626

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — O! nie... wyjechała w inne strony. Znalazła ładnego chłopca, który ją zaślubił, ale zaślubił na seryo, wobec proboszcza i mera.
 Duplat zerwał się z krzesła.
 — Co?... Palmira wyszła za mąż? — zawołał.
 — Mówię ci, że tak. Chłopak zakochał się w niej na zabój. Ten głupiec posiadał mały hotel i restauracyę w Paryżu, przy ulicy des Boulets. Zrobił z niej królowę za kontuarem ten Potonnier.
 — Nazywa się więc ona teraz Potonnier?
 — Tak.
 — I jest szczęśliwą?
 — Tem szczęśliwszą, że jej małżonek przeniósł się do wieczności po dwóch latach pożycia, pozostawiwszy jej w spadku Zakład i pełen worek pieniędzy. Obraca ona rożnem tak zręcznie, jak obracała żelazkiem. Będąc przed dwoma laty z kolegami w Paryżu, poszedłem do niej na szklankę wina. Jest ona zawsze tak dobrą, jak była.
 — A zatem mieszka przy ulicy de Boulets?
 — Tak, pod numerem 23. Nie jest to zakład zbytkownie urządzony, lecz mimo to robi ona dobre interesa.
 — Tem lepiej dla niej. Cieszę się z tego. Zasługiwała na szczęście jakie ją spotkało.
 Tu podniósł się Duplat i zarządał rachunku.
 — Gdzie będziesz nocował? — pytał go grabarz.
 — Znajdę sobie kącik gdziekolwiek.
 — Zatem dobranoc. Do jutra z rana.
 Oba po uściśnieniu ręki, rozeszli się z sobą. Grabarz wyszedł pierwszy. Duplat zapłaciwszy rachunek, niezadługo po nim.
 Noc była ciemna, a niektóre sklepy były jeszcze otwarte. Były kommunista wszedłszy do jednego z nich, kupił świecę i paczkę zapałek, poczem szedł wolno ulicą Bretigny.
 Osmą godzinę wydzwonił zegar na merostwie. Wszedłszy w podwórze rozebranego domu, w którym z rana pracował, zwrócił się ku szopie gdzie złożono narzędzia i położył się tam na pęku słomy.
 — Zbyt wcześnie jeszcze, aby zaczynać robotę — rzekł mógłby mi kto przeszkodzić. Prześpię się trochę, — do siebie to wróci mi siły.