Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/607

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Och! gdyby to tylko!... Przebyła ona straszne cierpienia! Los srodze ją prześladował, a niezasłużenie! Historya jej życia, to prawdziwie opłakane dzieje....
 — Mówiono, przypominam sobie, że ona zginęła w pożarze domu, w którym zamieszkiwała?
 — Cudem prawie ocalona została!
 — Tak?
 — Zraniona ciężko w głowę wybuchem granatu, poddana została operacyi, po której nastąpiło obłąkanie.
 — Obłąkanie! — zawołał Gilbert.
 — Tak, przepędziła lat siedemnaście w Przytułku dla waryatów, zkąd wyszła przed kilkoma tygodniami zupełnie wyleczona.
 — Ach! nieszczęśliwa kobieta!
 — Prawdziwie nieszczęśliwa!
 — Z czegóż ona się utrzymuje? Z czego żyje?
 — Za pomocą miłosiernego wstawiennictwa, otrzymała pozwolenie na sprzedaż drobnych pobożnych przedmiotów, przy drzwiach kościoła, a gdy poczciwi ludzie, kupując je u niej, składają jej często drobne naddatki pieniężne, nazwano ją: „Żebraczką z pod kościoła świętego Sulpicyusza“ mimo że nigdy o nic nie prosi. Tam ją to spotkałam przed miesiącem, będąc na nabożeństwie z Marya-Blanką.
 — Ach! jakaż to zacna istota! — ozwało się dziewczę. — Odkąd poznałyśmy ją bliżej, możemy ją ocenić. Zresztą od pierwszego widzenia uczułam dziwną dla niej sympatję, a teraz mogę wyznać śmiało, że ją kocham.
 Gilbertem wstrząsnęło drżenie.
 — Zasługuje ona na to twoje przywiązanie — ozwała się Henryka. Była i jest dotąd tak nieszczęśliwą. Kochaj ją moje dziecię, nie będę o to zazdrosną.
 — Słyszałem jednak — zaczął Gilbert — iż na dni kilka przed owym pożarem, urodziła dziecię...
 — Nie jedno, lecz dwoje — odparła Henryka — dwie małe bliźniaczki.
 — Cóż się z niemi stało? Czy żyją?
 — Ukradziono je jej, niestety!
 — Ukradziono? Gdzie, kiedy? — wołał Gilbert z mistrzowsko udanem zdumieniem.