Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/498

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Czy ksiądz należy do tej parafii?
 — Tak, od niedawna, pełnię obowiązki drugiego wikarego.
 A więc znasz pan zapewne księdza d’Areynes?
 — Ma się rozumieć!
 — Nie umarł więc? — wykrzyknęła z radością Joanna.
 — Żyje dzięki niebu, na nasze szczęście, ponieważ takich ludzi jak on, zastąpić nie łatwo, gdy nam ich śmierć zabierze.
 Biedna kobieta z nadmiaru wzruszenia drżała na całem ciele. Nogi się pod nią chwiały.
 Spostrzegłszy to wikary, podał jej krzesło.
 — Uspokój się proszę — rzekł do niej — nie troszcz się o życie i zdrowie księdza d’Areynes. Jest zdrów i żyje.
 Joanna cicho płakała.
 — Żyje? — wyjąknęła wśród łez. I jest tu jeszcze wikarym jak niegdyś?
 — O! nie... Ksiądz d’Areynes od lat siedemnastu opuścił naszą parafję.
 — Od lat siedemnastu!
 — Mniej więcej...
 — Gdzież on jest teraz?
 — Został mianowany jałmużnikiem w la Roquette.
 — Jałmużnikiem... w więzieniu?
 — Tak. Co nieprzeszkadza mu przychodzić tu niekiedy dla odprawienia Mszy świętej.
 — Ach! jakże Bóg jest miłosiernym! — zawołała Joanna składając ręce.
 — A zatem pani znasz dobrze księdza d’Areynes — badał młody kapłan, zaciekawiony zadawanemi sobie pytaniami tej nieznanej kobiety.
 — Ach! czy go znam? Wszakże to on błogosławił nasz związek małżeński, zawarty w tym tu kościele przed osiemnastoma laty!
 — I zapewne często widywałaś go pani?
 — Niewidziałam go od owej chwili, ani razu. Straszne jedynie wspomnienie łączy mnie z jego życiem. On mnie ocalił od niechybnej śmierci!
 — Nie dziwi mnie to męztwo z jego strony mówił wikary. Jest to dusza wzniosła, prawdziwie chrześcijańskie