Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/455

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

częcie poszukiwań, trzeba zaczekać dopóki nie wyzdrowiejesz zupełnie.
 Czoło Joanny, na nowo się zasępiło.
 — Czekać na moje uzdrowienie — powtórzyła z goryczą. — Tak! jestem chorą, pan powiedziałeś, ciężko chora!... Czuję to sama! Zdaje mi się, że mam czaszkę ściśniętą, jak gdyby obręczą żelazną!... a na wierzchołku głowy coś bardzo ciężkiego... palącego!... Przeniesiono mnie więc z ambulansu przy ulicy Servan i nie jestem już teraz w Paryżu?
 — Tak, przewieziono cię do Blois.
 — I pan to ciągle mnie leczyłeś?...
 — Nie! Inni doktorzy mieli cię przedemną w kuracyi.
 Joanna ruchem gorączkowym podniosła obie ręce ku wierzchowi głowy, jak gdyby chcąc odegnać uciskający ją ból i rozproszyć resztę ciemności przysłaniających jej pamięć.
 — Ach! — zawołała z rozpaczą — nic nie rozumiem! Pomóż mi więc pan! Przez litość, dopomóż mojej pamięci! Od dnia, w którym urodziłam te dwoje dzieci, straciłam prawie rozum! Wszystko, co się działo w około mnie, przedstawiało mi się jak we śnie! Tak! we śnie przykrym, złowrogim!
 Wzburzenie chorej wzrastało.
 Doktór obawiał się wywołania kryzysu, co mogło stać się niebezpiecznem.
 — Prosiłem cię o spokój, moje dziecię — rzekł głosem pełnym współczucia. — Musisz go zachować! Zrozumieć chciej, że to potrzebne! Zwiększysz cierpienie, jeżeli nie będziesz cierpliwą, odważną i niezaprzestaniesz uparcie wywoływać wspomnień w nierozbudzonej jeszcze pamięci. O spokój proszę, zalecam go nieodwołalnie. Jest on niezbędnym warunkiem, jeżeli chcesz wyzdrowieć i żyć!
 Uniesienie chorej minęło. — Będę spokojną — odpowiedziała, łzy ocierając — ale nieodmów mi pan objaśnień, powiedz co się stało, czego nie pomnę?
 Doktór osądził, iż należało korzystać z chwilowego uspokojenia się rekonwalescentki, aby uchylić nieco zasłonę przeszłości przed jej oczyma.
 — Zostałaś ciężko raniona wybuchem granata od-