Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/415

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Joanna po raz pierwszy straciła te posągową nieczułość, jaka czyniła z niej ciało bez ducha. Zawładnęły nią silne wstrząśnienia.
 Głębokie zmarszczki zarysowały się na jej czole. Źrenice chwiać się zaczęły, krople potu spływały na skronie obłąkanej.
 Przerażająca walka odbywała się widocznie w mózgu nieszczęśliwej przysłoniętym ciemnościami.
 Doktór Perrin zrozumiał co się działo. Przyskoczywszy do wezgłowia chorej, pochylił się nad nią i zawołał nakazująco:
 — Przypomnij sobie! Ja chcę!
 To mówiąc, utkwił swe zaiskrzone pogramiające spojrzenie w obłąkanym wzroku biednej kobiety, w którą jak gdyby wpuszczony ładunek elektryczny wstrząsał całym jej organizmem.
 — Przypomnij sobie! — powtórzył. — Przypomnij swoje dzieci, dwie małe dziewczynki bliźniaczki uśpione w kolebce ogarniętej płomieniami!
 Joanna, przyłoży wszy obie ręce do gardła wydała okrzyk chrypliwy, jaki zagasł w cichym westchnieniu.
 — Przypomnij sobie! — powtarzał doktór z okrucieństwem chirurga, uzbrojonego skalpelem i sondą, chirurga, jaki nie lęka się sprawionego choremu cierpienia, aby go tylko ocalił. Twoje dzieci nie zmarły, być może... Odnaleźć je trzeba!
 — Trzeba odnaleźć Serwacego Duplat’a, który je uniósł dodał ksiądz d’Areynes.
 Na wymienione nazwisko Duplat’a, Joanna głucho jeknęła. Na jej obliczu zawidniał wyraz dzikiej nienawiści. Zaiskrzyło się jej spojrzenie.
 — Duplat! — wykrzyknęła chrapliwie. — Duplat jest mordercą. Zabił Pawła! i zabił mi moje córki!....
 Jednocześnie, pochwycił ją straszny paroksyzm nerwowy. Wiła się w konwulsyjnych drganiach.
 Asystenci patrząc ze ściśnionem sercem z daleka na tę całą scenę, przybiegli ażeby nieść pomoc doktorowi, gdyby sam nie zdołał powstrzymać tego strasznego ataku biednej kobiety.