Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/407

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Mówisz pani o domu pod 36 numerem przy ulicy Saint-Maur?
 — Tak, właśnie.
 — I od czasu wejścia wojsk Wersalskich, niewidziałaś pani Duplat’a?
 — Niewidziałam! na szczęście dla tego szubrawca. Byłabym natychmiast zwołała policyę i kazała go związać.
 Widocznem było, iż Rajmund nic się już więcej od tej kobiety nie dowie, podziękowawszy jej przeto, odszedł strapiony.
 — Gdzie odszukać teraz ślady tego człowieka? — rozmyślał idąc.
 Dom, w którym mieszkała niegdyś Joanna i Duplat, nie istniał obecnie.
 Do kogo się udać? Gdzie rozpocząć poszukiwania?
 Obecność tego byłego kapitana Związkowych tłumaczyła się teraz w sposób najnaturalniejszy w świecie, jako i porwanie przezeń dwojga niemowląt. Widząc palący się dom, chciał uratować dzieci tej biednej kobiety, jaką znał bezwątpienia, a wiedziony uczuciem ludzkości, uniósł je z sobą. Gdzie wszakże je umieścił? Dla czego nie zrobił aktu zeznania w merostwie i nie kazał ich zapisać do ksiąg ludności?
 Czy Duplat żyje jeszcze? Czy nie padł pod kulami Wersalczyków, tak jak przypuszczała to odźwierna?
 Schloss stawiał sobie bezprzestannie te zapytania.
 Nagle myśl nowa przyszła mu do głowy.
 Gdyby się udać powtórnie do tego kupca, u którego rano poczerpnął objaśnienia co do Joanny Rivat? Ten człowiek mówił, że znał wszystkich lokatorów z tego spalonego domu? Możeby mógł mi udzielić jakich wskazówek o Duplacie?
 Nie wachając się, Rajmund wszedł do sklepu.
 Tym razem zastał tu pełno gości.
 Kazawszy sobie podać butelkę wina, oczekiwał na sposobną chwilę do pomówienia z właścicielem.
 — Kupiec poznał go odrazu.
 — Może pan potrzebujesz jeszcze jakich objaśnień? zapytał podchodząc.
 — Tak, będę korzystał z pańskiej grzeczności, lecz