Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/390

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

niona kobieta, przyniesiona przed pięcioma miesiącami z ambulansu przy ulicy Servan.
 — Racz pan spocząć i zaczekaj chwilę — odrzekł zarządzający. — Mój sekretarz odpowie panu na to zapytanie.
 To mówiąc zadzwonił, a wkrótce wspomniony urzędnik ukazał się we drzwiach.
 — Panie Karolu, poszukaj proszę w księgach — mówił dyrektor — czyli pomiędzy ranionemi kobietami przeniesionemi tu z ambulansu przy ulicy Servan, nieznajduje się je dna nazwiskiem Joanna Rivat?
 — Joanna Rivat?-powtórzył sekretarz.
 — Tak.
 — Nazwisko tej ranionej? Joanna Rivat.
 — Jest to nazwisko całkiem mi nieznane.
 — Może cię pamięć zawodzi? Przejrzyj szczegółowo księgi przyjętych chorych do naszego szpitala i przyjdź mnie powiadomić o skutku swych poszukiwań.
 Sekretarz wyszedł spełnić polecenie. — Znasz pan osobiście tę Joannę Rivat? — pytał dyrektor Rajmunda.
 — Znam, panie.
 — A zatem, gdyby obecne poszukiwania okazały się bezowocnemi, mógłbyś poznać tę kobietę, jeżeli ona żyje i jeżeli dotąd, pozostając w naszym szpitalu, znajduje się w stanie w jakim niemoże dać o sobie żadnych wyjaśnień?
 — Poznałbym ją natychmiast — odparł Schloss.
 — To dobrze.
 We drzwiach ukazał się sekretarz.
 — Panie dyrektorze — rzekł — byłem pewien tego o czem mówiłem. Pamięć mnie nigdy nie zawodzi. Z pomiędzy dwudziestu ranionych kobiet, zapisanych u nas pod rubryką „Nieznanych“ pięć tylko było wstanie odpowiedzieć na zadawane im zapytania. Oto ich nazwiska. Joanna Rivat nie znajduje się między niemi. Osiem z nich zmarło, przed udzieleniem objaśnień o sobie.—
 — Pozostaje więc jeszcze siedem ranionych „Nieznanych“ na sali Trousseau?
 — Tak panie.
 — Dobrze! Dziękuję.