Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/354

From Wikisource
This page has not been proofread.

gar ścienny, na pozostałych resztach ścian dwa zwierciadła, które ocalały jak gdyby cudem. Słońce świecąc pogodnie odbijało w nich swe blaski.
 Schloss szedł ciągle, przygnębiony, załzawionemi oczyma spoglądając na straszne to spustoszenie.
 — O! biedny Paryżu! — wyszepnął — i to Francuzi rodacy zrobili, pod szyderczemi spojrzeniami Niemców! Francuzi! Ach! nędznicy!
 Otarłszy łzy szedł dalej.
 Gdy zadzwonił do mieszkania księdza d’Areynes, młody kapłan spał głęboko, pod dobroczynnym wpływem dozy lekarstwa z narkotykiem.
 Stary wojskowy doktór, wraz z żoną i Magdaleną spożywali śniadanie w jadalni wikarego, niechcąc się od chorego oddalać. Posłyszawszy dźwięk dzwonka, wzdrygnęli się razem.
 — Kto to może przybywać? — zapytał Leblond, niezadowolony z odwiedzin, a bardziej jeszcze z przerwania snu choremu.
 Pójdę, zobaczę — odparła wstając Magdalena.
 — Ktokolwiek byłby — rzekł doktór — powiedz mu, że wikary nie może przyjmować nikogo, oraz że wszelkie nalegania okazałyby się daremnemi w tym względzie.
 — Bądź pan spokojny, twój rozkaz jest prawem! uszanować go potrafię
 — Idź prędko, aby powtórnie nie zadzwoniono — naglił stary chirurg.
 Służąca wybiegła z pośpiechem.
 Spostrzegłszy Rajmunda Schloss po nad wschodami, wydała okrzyk zdumienia.
 Na ów krzyk zerwał się doktór wybiegając.
 — Co pana sprowadza do nas? panie Schloss? — pytała, ściskając rękę przybyłego.
 — Mów ciszej! Magdaleno — wtrącił pan Leblond — wszak wiesz jak niebezpiecznie jest chorym ksiądz Raul, a teraz śpi właśnie.
 Nadleśny wszedł do przedpokoju.
 — To pan Rajmund Schloss — zaczęła przyciszonym głosem, zwracając się ku doktorowi — pan Schloss — powtórzyła — zarządzający leśnictwem w dobrach hrabiego Ema-