Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/313

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

zdoła te długie godziny samotności? Przetrząsnął wszystkie szufladki w stolikach, komodach i nigdzie odnaleźć nie mógł ani jednego świstka zadrukowanego papieru, ani śladu jakiejkolwiek książki. Palmira pogardzała lekturą.
 Wziąwszy przeto kawałek starego dziennika, odczytywać go zaczął po raz dziesiąty, paląc cygaro.
 Boulard z Duclot’em przybyli właśnie natenczas na róg ulicy Bretigny, gdzie przystanęli rozglądając się w około.J ak zajrzeć okiem nikogo widać nie było.
 — Spokój panuje głęboki — rzekł Boulard — tem lepiej.
 — Numer dziewiąty — odparł Duclot — znajdować się musi na środku ulicy, ponieważ tu jest numer dziewiętnasty. Strona nieparzysta. Jeżeli to w jakiej chałupie zamieszkiwanej przez kilku lokatorów znajduje się ów zbieg tak przez nas poszukiwany, zmuszeni będziemy zapytywać o niego. Bądźmy ostrożni zatem i nie zwracajmy na siebie uwagi. Gdyby zaś przeciwnie sam mieszkał, sprawa pójdzie gładko, jak po maśle!
 — Zróbmy przede wszystkiem przegląd tej ulicy, nie jest ona długą.
 — Lecz jeszcze słowo...
 — Cóż takiego?
 — Jeżeli rzeczywiście Palmira nie poszła dziś do roboty, jak o tem mówiła ta praczka, trzeba nam nią się zająć przedewszystkiem. Dobre zawiązanie ust, krzyczeć jej niedozwoli, gdyby ją ku temu nęciła ochota — rzekł Duclot.
 — Przewidziałem to i mam grubą chustkę w kieszeni. A teraz dalej kolego, na łowy!
 Obaj agenci przemykali się cicho, przy ścianie domów. Na ulicy panował spokój niezamącony.
 Okiennice we wszystkich prawie oknach były przymknięte, drzwi również szczelnie pozamykane. Jeden kot tylko jak maruder przesunął się cicho.
 Uszedłszy paręset kroków, dwaj policyjny wysłańce zatrzymali się przed domem, w którym mieszkała Palmira.