Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/296

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

mo to przetrwali operacye. Myślmy przedewszystkiem o wydobyciu go z omdlenia.
 Tu wydał kilka poleceń Magdalenie.
 Posiadając u siebie w mieszkaniu przenośną apteczkę, przynieść ją sobie rozkazał, co uskuteczniła jego żona wraz ze starą sługa.
 — Pan Leblond, wyjąwszy z tego pudła kilka flakonów; nalał płyn na łyżeczkę i wsączył w usta choremu.
 Co pół godziny powtarzając tę dozę, oczekiwano skutków w trwodze i niepokoju.
 Świtać poczynało, gdy wikary poruszył się z lekka otwierając oczy.
 Ciężkie, żałosne westchnienie wybiegło z jego piersi.
 Magdalena upadła na kolana dziękując Bogu ze łzami.
 Żył więc jej pan ukochany!
 Ocalisz go, panie Leblond... ocalisz, wszak prawda? — szeptala, okrywając pocałunkami ręce chirurga.
 — Bóg jest panem życia ludzkiepo, moja poczciwa Magdaleno — odparł z nie mniejszem wzruszeniem — miejmy w Nim nadzieję.


∗             ∗

 — We dwa dni po wyż opisanych przez nas wypadkach, wszystko zaczęło powracać do dawnego dobrze zrozumianego porządku w Paryżu.
 Pewna część wojsk regularnych zajeła miejskie koszary inne poosadzano w okolicach, na przestrzeni dziesięciu kilometrów, należało się bowiem mieć na baczności i nie rozdzielać środków obrony.
 Paryż, mimo że wyczerpany tą krwawą walką, jaka się w jego murach odbywała, odżył nareszcie.
 Wciągu czterdziestu ośmiu godzin, wszystko się zmieniło.
 Pootwierano sklepy, teatra, bale, koncerty, słowem wszystkie miejsca publicznych zabaw i tłumy biegły tam spragnione.
 Zaiste! Zapominają prędko w Paryżu!