Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/26

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

wo wojny.... Cokolwiekbądź się stanie, spełnisz pan swój obowiązek, jako lekarz i człowiek.
 Obaj doktorzy zamienili z sobą zimne pożegnanie i za chwilę później Bawarczyk wyjeżdżał z zamku do Fenestranges, a Pertuiset, zaleciwszy słudze czuwającemu przy Prusaku pilność, dążył do hrabiego d’Areynes, w pokoju którego Piotr Rénaud, z Rajmundem, niecierpliwie nań oczekiwali.
 Fizyognomia doktora nie była uspakającą.
 — Ach! tak... — wyszepnął, — jak gdyby odpowiadając własnym swoim myślom, — trzeba działać energicznie.
 Hrabia badawczy wzrok utkwił w starego medyka, mógł bowiem już teraz poruszać powiekami.
 Pertuiset pochwycił ten ruch jego spojrzenia.
 — Obciąłbyś mówić mój przyjacielu.... nieprawdaż? — zapytał paralityka — Radbyś powierzyć mi jakieś zlecenie.
 Wzrok pana d’Areynes twierdząco odpowiedział.
 — Dobrze! — rozprosz obawy.... Uspokój się.... Niezadługo, za dni kilka, wrócę ci możność mówienia!
 Hrabia opuścił powieki, a jego oblicze nagle sposępniało, co nie uszło uwagi bacznego obserwatora, lekarza.
 — Rozumiem cię; — rzekł Pertuiset, — jesteś w obawie czy się nie mylę?... Wszak zgadłem?
 — Tak; — mówiło spojrzenie chorego.
 — Należy wszystko przewidzieć, — ciągnął doktór dalej. — Jesteś dobrym francuzem, dobrym chrześcijaninem, przytem dzielnym i odważnym. Śmierć zatem przestraszać cię niepowinna. Mogę więc mówić otwarcie i szczerze nieprawdaż?
 — Tak, — odrzekł chory powtórnie spojrzeniem.
 — A więc.... czy uczyniłeś, hrabio, testamentowe rozporządzenia?