This page has not been proofread.
Podniósł się z nadludzkim wysiłkiem, a zawlókłszy w głąb ciemnego korytarza, od którego zdołał jeszcze drzwi zamknąć za sobą, szedł krok za krokiem, bardzo zwolna, tracąc wiele krwi za każdem stąpieniem.
W ten sposób przywlókł się do wschodów.
Chciał na nie wejść, lecz nagle uczuł, jak gdyby gruntu zabrakło mu pod nogami. Ogniste koła, podobne do słońc elektrycznych zamigotały w ciemności przed jego oczyma i wielki huk, połączony z szumem, jak gdyby przypływającego morza na wybrzeże, napełnił słuch jego.
Przestał widzieć, słyszeć, poczem na pierwszych stopniach wschodów padł bez przytomności.
KONIEC TOMU PIERWSZEGO.