Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/217

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Pracowałeś gorliwie — rzekł do niego oto reszta przyobiecanej ci nagrody. I wsunął mu w rękę dziewięć tysięcy franków w biletach bankowych. Teraz uciekajmy! dodał. Brama otwarta. A kryj się gdzie na wsi, zanim nadejdą inne oddziały.
 — Jakto?... uciekać, zaraz... natychmiast? — pytał Duplat oszołomiony temi słowy. — Ależ ja muszę wrócić do mieszkania... Nie mogę uciekać w mundurze oficera Kommuny?
 — Masz słuszność. Wracaj do domu, zmień swoją skórę co prędzej, zniszcz broń i mundur. Możesz teraz przemknąć się z łatwością na ulicę Saint-Maur, gdzie mieszkasz, lecz śpiesz się, bo wciągu dwóch godzin zdobędziemy Belleville wraz w całym jedenastym okręgiem. Przetrząśnij wszystkie kąty u siebie, gdybyś bowiem został pochwyconym przez nasze wojska w tych galonach, rozstrzelano by cię na miejscu i niemógłbyś korzystać z otrzymanych pieniędzy.
 Duplat pobladł.
 — Rozstrzelano by mnie? — wyjąknął.
 — Och! bez odwołania! Ależ ja służyłem armii Wersalskiej?... dla niej pracowałem?
 — Nie ty, ale ja, mój stary, służyłem Wersalczykom — odrzekł Merlin — ty byłeś prostym komparsem, o którego nazwisku niepotrzebuje nikt wiedzieć.
 Były sierżant zadrżał od stóp do głowy. Chciał już korzystać z otwartej bramy i uciec z Paryża, do Saint-Dénis lub Bagnolet, lecz mundur mógłby go był zdradzić.
 A pieniądze? Ta piękna sumka, ukryta w piwnicy domu, przy ulicy Parmentier? Miałżeby ją na pastwę losu pozostawić? Nie! nigdy!
 — Narażasz mnie na djabelne niebezpieczeństwo! ― rzekł do Merlin’a.
 — W czem takiem? — odparł tenże, wzruszając ramionami.
 — Wprost na rzeź mnie wysyłasz!
 — Mówisz to z tchórzostwa! Przekonano się, o ile jestem lepszym niż sądzisz i sam odprowadzę cię do mieszkania. Idźmy.