Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/193

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

gdzie uklęknąć nad moja mogiłą i pomodlić się za mnie. Ach, to straszne! — zawołał — przysłaniając oczy rękoma. Joanna wkrótce wyda na świat dziecię, a to dziecię urodzi się sierotą, nie znając własnego ojca!
 — Mój przyjacielu... mój bracie!... błagam, uspokój się! — prosił wikary.
 Lecz Paweł zamiast się uspokoić, rozpaczał coraz bardziej.
 — Księże d’Areynes!-szeptał z cicha, usiłując pochwycić obie ręce wikarego księże, ja wkrótce umrę! Nic nie jest mnie wstanie ocalić!... ja to rozumiem i czuje. Jesteś dobrym, jesteś miłosiernym... chcesz że ażebym umarł spokojny, pocieszony, wierzący?
 — Boże! ty zapytujesz mnie o to? — odparł ksiądz Raul. Mów czego żądasz? uczynię wszystko dla ciebie — dodał, pochylając się ku umierającemu, którego głos przygasał zwolna. Mów!... mów prędko!...
 — Żądam... przyrzeczenia...
 — Jakiego?
 — Przyrzeczenia... że skoro powrócisz do Paryża... zobaczysz się z moją biedną żoną i powiesz jej, żeś był obecnym przy mojej śmierci. Uczynisz to dla mnie, nieprawdaż?
 — Przyrzekam ci to!... przysięgam! — odrzekł uroczyście wikary. — Więcej po nad to uczynię!...
  m Więcej? cóż takiego? — poszepty wał raniony, utkwiwszy wzrok w twarzy księdza.
 — Przysięgam ci, że będę czuwał nie tylko nad twoją żoną, lecz po nad mającem przyjść na świat dziecięciem!
 — Dziękuje!... dziękuje! jaka Paweł Rivat. — Uspakajasz mnie temi słowy.
 — Gdzież mógłbym odnaleźć twą żonę? — pytał ksiądz Raul.
 — W jej mieszkaniu. Ulica Saint-Maur Nr 156, na pietem piętrze.
 — Wikary zapisał sobie ten adres w notatniku.
 — Gdyby umarła Joanna, a dziecię żyło, weź to dziecię w swoją opiekę — prosił umierający przygasłym głosem. — A gdyby i dziecię umarło, módl się za nas wszystkich!
 Nastąpiła chwila milczenia, po której chory: