Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/188

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 To gangrena! ten człowiek zgubiony, bez odwołania!
 Raniony cierpiał niewysłowione katusze. Straszna gorączka krew mu paliła.
 — Biedny mój towarzysz popłynie wkrótce na czarne morze“ wymruknął Ivon Kerdrac, w swojem bretońskiem narzeczu. Dobrze by zrobił, zażądawszy księdza przed tą podróżą.
 Ivon, został zarówno raniony kulą w lewą nogę. Pocisk utkwił w ciele, wśród siatki ścięgnów i muskułów, ztąd wydobycie kuli musiało być bardzo bolesnem.
 Nie pozwoliwszy się uśpić narkotykiem, dzielny marynarz podczas operacyi „otwierał paszczę jak wieloryb“. Tak się wyrażał, opowiadając o chwili, w której rzeźnik, „zagłębiał mu w mięso srebrne swoje obcęgi“.
 Operacya jednak dokonana zręczną, doświadczoną ręką, świetnie się udała. Za kilka tygodni Kerdrac mógł być zdrów zupełnie, pozostać jednak musiał na całe życie kulawym.
 Hrabia de Kernoël wraz z żoną i synem spotkali się w bramie szpitalnej z księdzem d’Areynes. Wikary, uścisnąwszy rękę kapitana, powitał jego żonę, ucałował małego Lucyana, poczem razem we czworo weszli na salę świętego Jana.
 Ksiądz Raul rozpoczął przegląd łóżek od prawej strony, zatrzymując się przy wezgłowiu każdego z ranionych. Hrabia wraz z żoną i synem, pozostawiwszy go za sobą, szli w stronę, gdzie leżał Kerdrac.
 Oblicze majtka było pogodnem, wzrok jego zabłysł radością na widok nadchodzącego z rodziną kapitana.
 Trzy tak drogie dla mnie istoty! — wyszepnął, zrywając się na łóżku.
 Lucyan rzucił się w objęcia marynarza, na rękach którego będąc pacholęciem igrał nieraz swobodnie, hrabia ścisnął dłoń dzielnego majtka, a pani Kernoël położyła przed nim parę pomarańcz, paczkę tytuniu i kilka sztuk srebrnej monety.
 — Uzuchwalacie mnie państwo swoją dobrocią! — wołał Kerdrac, wsuwając pod kołdrę otrzymane dary. — Dzięki wam, mogę sobie nieraz kazać przynieść ukradkiem jakiego uchara.