Page:PL Miriam - U poetów.djvu/236

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Paul, il nous faut partir pour un départ plus beau...



Z „WIERSZY WYGNAŃCZYCH“.



Pawle, w podróż piękniejszą wyruszyć nam trza!
Raz ostatni, gorzką im serca jątrząc ranę,
Ucałowałem twarze rodziców spłakane.
Teraz-em sam pod słońcem, w którem fala gra.

Taka bezbrzeż wód, którą wiatr posępny miota,
Lub której niezmierzoność cały długi dzień
Ochłania korabl tęczą uroczystą lśnień;
Żegluga, ogni brzeżnych jaśń daleka, złota;

Tyle nudy, trosk, znękań na wielkiej topieli;
Przebycie — świt — port rajski — nagich ludzi szlak,
Wonie kwiatów, owoców nieznajomych smak;
Tyle gwiazd i ziem tyle, któreśmy minęli.

Lecz ten drugi skraj świata — poza którym Nic! —
Zdola-ż powściągnąć żądzę duszy mej szaloną?
Rumaku, daremnie ci kiełzno w pysk włożono.
Dalej! W nieba bukszpanie wskazy gwiezdnych świec.

Oto godzina parna i noc mordująca!
Oto Krok — i przystanek śród nieznanych stref.
Dreszcz zgrozy! oto znowu czarodziejski zew
Nieodpartego głosu ucho me zatrąca.


226