Page:PL Jan Łąpiński - Przewodnik po Ciechocinku.djvu/15

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

i podawano place na wieczystą dzierżawę, aby budujący domy ułatwili pomieszczanie się przyjeżdżającym chorym. Odtąd też Ciechocinek mianowicie pod względem leczniczym zaczął się stopniowo rozwijać i ulepszać.
 Zadziwiające skutki leczenia miejscowemi mineralnemi wodami w różnych chorobach, a mianowicie w cierpieniach połączonych z nadmierną plastycznością krwi tak u dzieci jak i dorosłych, sprowadziły tłumy leczących się tu osób; a przyjemny pobyt w czystem, orzeźwiającem i w ozon obfitującem powietrzu tężniowem, którego wpływ zbawienny każdy nowo

     Jedynem źródłem, którem się naówczas raczył kuracyusz, była trzy procentowa solanka (silniejsza), nie ujęta w cembrowinę, Pacyent nadstawiał szklankę lub kubeczek z uszkiem pod wylot pompy parowej, by zaczerpnąć wody zdrojowej. Zwykle wówczas nowicyjusz, zbliżywszy kubek do tłoka pompy, gdy tenże nagle się uniósł, postradał naczynię do picia, utrąciwszy uszko, a naczynie dostawało się do światła pompy. Ogólny śmiech otaczających zwracał uwagę kuracyuszów na świeżo przybyłego gościa. Później około 10-ej, gdy maszyna parowa zaprzestała działać, zajmowano się gromadnie wyławianiem z pompy ugrzęzłych poprzednio kubeczków.
     Nie duży deptak w pobliżu źródła służył za miejsce spaceru po szklance solanki, a obficie ustawione sążnie drzewa wokoło maszyny parowej — rzucały jedyny cień ożywszy na przechadzającą się publiczność i stanowiły zarazem jedyne miejsce wypoczynku dla spacerem zmęczonego kuracyusza, gdy był dosyć silny i zręczny, ażeby sobie z sążnia drzewa wysunąć do połowy szeroką szczapę na krzesło do siedzenia.
     Odmienny i jeszcze bardziej oryginalny obraz przedstawiał się z drugiej strony poza sążniami! — zresztą bardzo naturalny w pierwocinach leczniczego zakładu, gdzie prastarym zwyczajem bardzo mało dbano o wygody i wygódki dla siebie i gości.
     Porady lekarskiej udzielał pacyentom lekarz z Włocławka, Dr. Kossowski, później Dr. Nowacki, Schüutz i inni chwilowo na kuracyę przybyli, z których każden raz na parę tygodni zjeżdżał do Ciechocinka. Apteczka domowa, sezonowa filia Nieszawskiej, mieściła się na ulicy Widok w domu W-go Gębczyńskiego pod strychem, dokąd, gdy pacyent pragnął się dostać, był zmuszon po drabinie wskrabywać się.
     Większy ład i skład w organizacyi leczniczego zakładu nastąpił, gdy Dr. R. A. Ignatowski został mianowany etatowym lekarzem Zakładu w Ciechocinku i tamże stale zamieszkał. Jego to głównie staraniom i wpływom oraz pracom naukowym, — jego to światłej radzie, taktowi w obejściu, uprzejmości i elegancyi w obcowaniu z pacjentami wszelkiego rodzaju i płci (lecz nie zawsze tak miłym był on dla podwładnych i kolegów, a przeważnie dla współzawodników swoich!) przypisać należy, że Ciechocinek z czasem stał się tem, czem jest obecnie. Słusznie też zapracował sobie Dr. Ignatowski na zaszczytny tytuł Księcia na Ciechocinku, którem to mianem uczcił go ś. p. Professor Girsztoft, z racyi 50-cio letniego jubileuszu praktyki lekarskiej zdrojowego lekarza w Ciechocinku. Umarł w r. 1888 w Warszawie w 90-tym roku życia, zawsze elegancki i uprzejmy zwłaszcza dla płci nadobnej — i prawie do końca życia jako główny gospodarz wszelkich bali i redut w salonie kuracyjnym.