Jump to content

Page:PL A Daudet Mały.djvu/37

From Wikisource
This page has not been proofread.

wiadomo, w tego rodzaju pracy początek jest zawsze najtrudniejszy i jak słusznie mówił Eyssette (Jakób): — „Teraz, gdy już ułożyłem cztery pierwsze wiersze, reszta pójdzie gładko — to już tylko kwestja czasu[1].
 Z tym dalszym ciągiem, który miał być tylko kwestją czasu, Eyssette (Jakób) nie mógł sobie właśnie żadną miarą dać rady... Cóż chcecie, poematami też rządzi przeznaczenie, widocznie przeznaczeniem poematu w dwunastu pieśniach, pod tytułem: Religja! Religja! było — nie składać się bynajmniej z dwunastu pieśni. Pomimo wszelkich wysiłków, poeta nie mógł wybrnąć poza owe cztery pierwsze wiersze. Było w tem coś fatalnego. Wkońcu biednemu chłopcu nie starczyło cierpliwości, posłał swój poemat do djabła — i odprawił Muzę (w owe czasy mówiło się jeszcze Muza w liczbie pojedynczej). Tego samego dnia powróciły szlochy, na kominie zaś pojawiły się garnuszki z klajstrem... A czerwony zeszyt? O, i on też miał swoje przeznaczenie!

 Kubuś powiedział mi: — „Weź go sobie i wypisuj w nim, co ci się podoba“. — A wiecie, co ja w nim wypisywałem? Moje własne wiersze, daję słowo! Wiersze Małego! Widocznie Kubuś zaraził mnie swoją manją.

  1. Oto owe cztery pierwsze wiersze, które oglądałem owego wieczora, pięknie wykaligrafowane rondem na pierwszej stronicy czerwonego zeszytu:

    Religja! Religja!
    Wzniosie i tajemnicze wołanie,
    Głos, z serca płynący. Konanie..
    Miłosierdzia! Miłosierdzia!“

    Nie śmiejcie się. Jego to tyle pracy kosztowało!