Jump to content

Page:PL A Daudet Mały.djvu/247

From Wikisource
This page has not been proofread.

tek włosianych... Stary safanduła!... Choć właściwie nie można mu nawet brać tego za złe. On się na tem nie zna, ale jak zobaczy, że twoja książka ma powodzenie, że piszą o tobie we wszystkich gazetach — zaraz zacznie śpiewać z innego tonu.
 — Zapewne, ale na to, aby o mnie pisano w gazetach, trzeba, żeby wpierw ukazała się moja książka, a widzę, że jej nikt nie wyda... Dlaczego?... Ależ dlatego, że nie mogę nigdy schwytać żadnego z panów wydawców, bo dla poetów — są zawsze nieobecni. Nawet wielki Baghawata jest zmuszony drukować swoje poezje na koszt własny.
 — Więc dobrze, zrobimy tak, jak on — powiedział Kubuś, uderzając pięścią w stół — wydrukujemy własnym kosztem.
 Spojrzałem na niego, zdumiony.
 — Własnym kosztem?
 — Tak, mój Mały, własnym kosztem. Markiz drukuje właśnie pierwszy tom swoich pamiętników... Drukarza widuję codziennie. Jest to Alzatczyk, który ma czerwony nos i wygląda dobrodusznie. Ręczę, że nam to zrobi na kredyt. Spłacać go będziemy w miarę, jak się twoja książka będzie rozsprzedawała. Ot, i po zmartwieniu! Zaraz jutro z nim pomówię.
 Rzeczywiście Kubuś nazajutrz poszedł do drukarni i wrócił zachwycony.
 — Już załatwione! — wołał triumfująco — jutro twoja książka będzie już pod prasą. Koszt dziewięćset franków, bagatelka. Wystawię trzy weksle po trzysta franków, płatne co kwartał. A teraz, słuchaj uważnie. Będziemy sprzedawali egzemplarz po trzy fran-