Jump to content

Page:PL A Daudet Mały.djvu/132

From Wikisource
This page has not been proofread.

wydaje mu się tylko snem. Ile przygód w ciągu jednego dnia! Był o włos od śmierci, a teraz leży sobie w wygodnem łóżku, w zacisznym, ciepłym pokoju!... O, jak mu tu dobrze!... Od czasu do czasu otwiera oczy i w przyćmionem świetle osłoniętej lampy widzi jak ksiądz Garmane, paląc fajkę, szybko sunie piórem, zapisując od góry do dołu wielkie białe arkusze papieru.
 Nazajutz zbudził mnie ksiądz Germane, potrząsając za ramię. Przez noc zdążyłem zapomnieć o wszystkiem... Mój wybawca mocno się ze mnie śmieje.
 — Wstawaj, chłopcze — mówi — dzwonek dzwoni, śpiesz się, nikt cię nie zauważy, zaprowadź, jak zwykle, uczniów do klas; podczas wielkiej pauzy — będę cię tu oczekiwał; musimy jeszcze pomówić ze sobą.
 Nagle wróciła mi pamięć wczorajszego dnia. Chciałem księdzu podziękować, ale formalnie wyrzucił mnie za drzwi.
 Że poranna nauka dłużyła mi się bardzo, o tem chyba wspominać nie potrzebuję. Uczniowie nie zdążyli jeszcze wyjść na dziedziniec, gdy ja już stukałem do księdza Germane. Zastałem go przy biurku, szuflady były pootwierane, ksiądz rachował sztuki złota, układając je systematycznie w rulony.
 Usłyszawszy, że wchodzę, odwrócił głowę, ale nie przerwał swojego zajęcia, ani nie odezwał się słowem; gdy skończył — pozamykał szuflady i skinął na mnie ręką, uśmiechając się dobrotliwie:
 — Wszystko to dla ciebie — odezwał się — obli-