Page:O kobiecie i o miłości.djvu/118

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

każ ścięć mi włosy... Szalbierzu! policz grzechy męskie — policz, ileśto razy cudzołożył słowem i czynem! Dlatego nie będziesz sądził niewiasty swojej, gdyż miecz sprawiedliwości służy nam w równej mierze.
 Ale mężczyzna rzekł:
 — Panem i mistrzem twoim jestem! Taceat mulier przed tymi, co o kilka calów wyżsi i upierzeni na licach, jako małpy i niedźwiedzie, mogą.... to co mogą.
 Na to ona znowu:
 — Królowej angielskiej samej spytaj, czy nie jest panią — pana swego?
 I zamilkł rogacz, jako mocarny, wierny pies domowego ogniska.
 Tak przeto wnioskuję, że nie masz prawdy na świecie: gdzie grzech, gdzie cnota — gdzie zbrodnia — gdzie kara?
 Strzeżmy się, bracia, prawodawstwa kobiet: prawo, jak bicz, wpaść może w niepowołane ręce.


 W sprawach cudzołóstwa za moment drażliwy i godny potępienia uważam tę, niestety tak powszechną i zabawną okoliczność, że kobieta pozwala sobie często na krzywdzące męża wyśmiechy, oczywiście do spółki z kochankiem i w nieobecności za plecyma pana domu.
 Nikt nie chce być śmiesznym.