Page:Nałkowska - Książę.djvu/82

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
74
 
 

szybkością znikł uśmiech. Zmarszczył brwi. Pomilczał chwilę — i później wyrzekł parę słów, których Jan i Julka wysłuchali w skupieniu, z oczami, wbitemi w jego oczy.

Wniesiono herbatę. Uczynił się gwar i ożywienie, w którym towarzystwo zrównało się i pomieszało zupełnie. Do końca wieczoru trwała ogólna rozmowa o wydarzeniach politycznych. Nowy znajomy mówił płynnie, jasno i dosyć mądrze. Wydał mi się bardzo młody, sądzę jednak, że musi być starszy, niż zdradza to jego powierzchowność.

Wracając do domu, zapytałam Julki, kto to jest.

— Bardzo wielki człowiek — rzekła poważnie i nie chciała się wdawać w bliższe określenia.

— Podobał mi się — taki żywy i młody — rzekłam. — Chciałabym go skokietować...

Julka roześmiała się.

— Także trafiłaś! To nie to, co Jan. Ten człowiek ani patrzy na kobiety...

Ta ostatnia wiadomość oraz przypomnienie Jana sprawiły, że się zachmurzyłam.

— Poco ty mię tam właściwie zabrałaś, Julko? — rzekłam. — Nic dobrego nie uczyniłam przyjściem swym napewno —

— Ja sama teraz żałuję — rzekła ona.

Chwilę milczałyśmy.

— A narzeczona jego — czy także należy do was?

— Teresa — Naturalnie! Gdybyś poznała ją