Page:Nałkowska - Książę.djvu/139

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.



Kiedyś wystarałam się o adres Zienowicza i napisałam do niego:

Nie boję się, że zdziwi Pana ten list mój — po tych rzeczach, które już stały się między nami. Niechaj go Pan zaliczy do kategorji „piękna dziwaczności“, o którym mówiliśmy jednego cichego i delikatnego wieczoru.

Piszę bowiem przez kaprys tylko, wiedząc już teraz napewno, że listu przestał Pan oczekiwać oddawna, ciesząc się z góry sprzecznością między momentem wysłania go przeze mnie i otrzymania — przez Pana.

Teraz już mogę zupełnie żartobliwie sądzić to wszystko, co było przed pół rokiem, gdyż przestało dla mnie posiadać nawet ten skromny i w wysokim stopniu niewyszukany czar, którym zdobi niektóre małoważne zdarzenia zasłona przemijającego czasu.

Pisząc — nie pragnę odnawiać, wskrzeszać czegokolwiek. List mój nie posiada celu, tylko przyczynę — jest rezultatem jakiegoś odruchowego, pozbawionego treści pomyślenia o Panu.

Czasami — napozór bez żadnej zrozumiałej asocjacji — ujrzy się wspomnienie jakiejś alei