Jump to content

Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/55

From Wikisource
This page has been proofread.

— 45 —

rzężenie z trwogi, czasem okrzyk w rozmaitych językach: „puść pan, pan jest grubjan“, — albo: „tu gdzieś jest rak!“ — albo: „gdzie jest moje dziecko?!“ — albo też: „czemu pan tylko w wodzie taki odważny?“ — albo: „pani pływa jak Wenus...“ — albo: „zupełnie pana nie poznałam bez ubrania!“ — albo: „ta małpa pływa, jak żaba“, — „skocz pani, bo idzie fala“.

Napisałeś zasię, drogi Boy’u, nieporównanie w pierwszym tomie Brantome’a:

„Owo poniechaymy snadnie rozpatrywania punktów tak doskonałych cudnością; iakom o nich powiedał lub iakie mam malują, a ucieszymy się poglądaniem na nasze pospolite piękności: nie iżbym chciał rzec pospolite w złem znaczeniu bowiem posiadamy tak rzadkie, iż — na mą cześć! — więcey wartczą, niźli wszystkie owe, które nasi fantasticzni poeci, nasi wybrydni malarze y nasi górni opiewacze piękności umieliby przedstawić...“

Owo spojrz, miły poeto i przyjacielu mój na te cudne włoskie dziewczęta, w których się rozkochało morze i słońce, wszystkiemi je oblewając blaskami i pieszcząc dotknięciem promienia i fali. Pyszne, smagłe i cudne, z oczyma jak węgle, z ustami rozwartemi pragnieniem, rzucają się na falę, a fala ugięła się pieszczotliwie i pod ramiona je ująwszy, niesie i niesie, jak rozgorzały kwiat, rzucony na wodę; potem na toń je zaniósłszy, wraca zdyszana fala do brzegu, gdzie zostało jeszcze jedno czarnowłose dziewczątko, znieru-