Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/64

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
60
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Ozwij się, lwie łaskawy, Chrzcicielu! Chrzcicielu!
I przyjdź spijać z szaleństwem krwi czerwone wino,
Otoś jeden szczęśliwy wśród tysiąców wielu,
Pójdź tutaj... jak krew ognie po twem ciele spłyną.

Spójrz bracie! W krwi obłędzie ktoś się strasznie wije,
Łuną żądz jak zachodem ówdzie dom się pali!
Na posłaniu róż pełnem dwie się splotły żmije...
Och, to miłość rozrządza Maryja z Magdali...

Skryj oczy... Twarz twa jak na Weroniki chuście
Twarz chrystusowa. Dusza twa przechodzi męki.
Jeruzalem w szaleństwie legło i rozpuście...
Dreszcz cię ima i żądza... zwarły ci się szczęki.

Krwią mu nabiegły oczy, wichr go rwał za włosy
I padł w przepaść ze szczytu... O, młodzieńcze życie!
Gdy w dół padał, ja słałem westchnienie w niebiosy.
Lecz było nas za wiele dwóch — na stromym szczycie.