Jump to content

Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/213

From Wikisource
This page has been proofread.



TRAGEDYE DZIECIĘCE



...Nie mogę zacząć listu, ale piszę,
Szukając rymów dźwięcznych nadaremnie.
Złocistą moją sieć zarzucę w ciszę,
Która jest w tobie, Chrystusie i we mnie
I rym wyłowię. Głuchy, ledwie słyszę
jak pióro skrzypi, pisząc coś tajemnie,
Ten list do ciebie, wielce bałamutny,
Dziecięcym smutkiem beznadziejnie smutny.

Wiersz mi się twardy stał jak rytmy z Toski,
Po których nikt już niczego nie czeka;
Rytmy kulawe, żem jest pełen troski,
Bo je wyliczam jak zegar kaleka,
I zdaje mi się, że tu jednej głoski
Za wiele... rym mi z przed oczu ucieka...
Och, to nie głoska zbędna tu się chowa,
To łza mi padła pomiędzy dwa słowa.

Nie patrz mi w oczy, bowiem się ulęknie
Twa dusza: wzrok mam dziś śmiertelnie chory.