Page:Kornel Makuszyński - Rzeczy wesołe.djvu/25

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
17
RAJSKA OPOWIEŚĆ


— O cóż to właściwie chodzi? — prychnął smok.

Żyrafa skrzywiła wesoło głowę.

— Kwestja kobieca...

Małpy podlazły blisko, aby słyszeć rozmowę.

— To ona?...

— Ona.

Smok oglądał z zajęciem zlepek z błota.

— No, no...

— Cha! cha! cha! — wrzasnęły małpy bez racjonalnego powodu i rozbiegły się na wszystkie strony.

Smok spojrzał z pogardą.

— Zwarjowały?

— One tak zawsze, szlachetny panie. Małpy to jest głupia publiczność.

W tej chwili podlazł krokodyl.

— Nie bardzo piękne bydlę jest ta kobieta...

Smok spojrzał na niego niechętnie, potem zaczął do żyrafy.

— Kto to taki?

— Ten? Nie warto mówić — krokodyl, prawdę rzekłszy, idjota.

— Uważałem, — rzekł smok, potem z trudem chciał się obrócić na ogonie, kiedy nagle potworny wrzask podniósł się opodal.