Page:Hrabia Emil.djvu/95

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

— Czy nie jest ci chłodno, kuzynko? — spytał Emil. I pomyślał o Dianie.

Wracając do miasta, kazali zatrzymać się przed małą starą katedrą. Aniela przeżegnała się w przedsionku, maczając palce w wodzie swięconej. Weszła do nawy i uklękła przed ołtarzem. Emil walczył z wzruszeniem, widząc to po raz pierwszy od tak dawna. Duszę owionęły mu dalekie, pachnące mgły dzieciństwa. Miał krótkie złudzenie, jakby przyszedł tutaj z nią po błogosławieństwo nieba na dalsze życie. — Jest swoją kobietą, jest Polką, — myślał.

Podszedł i ukląkł przy niej. Obejrzała się nań, przeżegnała i wstała, gdy wstał.

— Jestem szczęśliwa, że kuzyn wierzy. — wyznała z nieśmiałościa. — Nie myślałam tego — —

Wrócili do samochodu i jechali dalej wzdłuż plantacji, które były jeszcze tu i owdzie złote od liści i zielone od trawy. Słońce płonęło nieskazitelnie, słońce polskiej jesieni. Nad dachami domów, w stronie północnej, niebo było tak czyste i ciemne, że prawie granatowe, nie mające na sobie ani jednego obłoku.

Pośród alei, przecinającej ulicę, ujrzeli nagle Adę z matką i Justynem Warłomem, który też miał tu pozostać na studjach. Ada śmiała się głośno na ich widok. Zatrzymali samochód i połączyli się z towarzystwem. Szli razem na śniadanie do hotelu, gdzie czekały już małe księżniczki z nauczycielką.

Ada, idąc na końcu z Emilem, ostrzegała go ponownie, aby nie flirtowa z Anielą.

— Już zresztą nie dlatego, że ona jest okropnie cnotliwa, bo to ostatecznie, jak panu wiadomo, może nie być przeszkodą. Ale dlatego, że Leon jest patolo-

93