Page:Hrabia Emil.djvu/63

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

mowie na język francuski, w którym wysławiał się źle i z trudnością widoczną.

Po chwili konwersacji Emil zapytał go poprostu, czy nie zna lady Villoughby.

Znał ją, ale nie wiele jakoś chciał czy umiał o tem mówić. Emil nie miał pojęcia, jak go zniewolić do tego. — Męża Diany znał także, cokolwiek. Wiedział, że gra pewną rolę w polityce i posiada majątki na południu Wielkiej Brytanji oraz tamże kopalnię węgla.

Czy pani Villoughby zamierza wyjechać — nie było mu wiadomo. Raczej oczekuje tu chyba właśnie męża i na zimę pojedzie do Florencji. — Zapewne jest zdrowa, codzień bowiem widzi ją parę razy. Nic więcej już o niej nie powiedział i Emilowi nie stało zuchwalstwa na dalsze pytania.

Szli tak kawałek tym deszczem. Przy pożegnaniu Anglik z niewymowną serdecznością wyjawił, że krótka z Emilem rozmowa sprawiła mu przyjemność wielką, że mu jest prawdziwie wdzięczny. Emil, ujęty za serce, rewanżował się odpowiedniemi komplimentami. Ochłódł jednak wprędce, słysząc odeń, że, zdecydowany na dłuższy pobyt w Paryżu, rad jest tylko bez miary każdej okazji rozmawiania po francusku.

Dianę zobaczył Emil wreszcie o jakiemś południu, gdy deszcz ustał na parę godzin. Wiatr wiał silniej i na morzu robiły się dalekie, białe grzywy, podobne do wielkich, zagiętych skrzydeł mewich. Ale niebo było ciemne i świat mokry.

Ujrzał ją przed oknem magazynu — bardziej miejską i obcą w ciemnym ubiorze. Weszła w drzwi, zanim się przybliżył. Spojrzał machinalnie na szyld i wszedł za nią. Była to księgarnia.

61