Page:Hrabia Emil.djvu/235

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

— Czemu tak płaczesz? — spytał.

Z trudem wymówiła:

— Jeżeli ja pana kocham, to jest straszne...

— Połóż tu główkę, przytul się do mnie, — szeptał z tkliwością, od której rwało mu się serce.

Tak widział ją ostatni raz. Z chwilą wyjazdu z Kluwieniec, wyjazdu „na wojnę“, plan życia, wytworzony przez wpływ Niny, rozwiał się, jak dym. Był bardzo nietrwały, był zbyt wrogi. Zawierał potępienie wszystkiego przedtem, całkowite wszystkiego zaprzeczenie. Był klęską.

Wojna zaś, nadając całemu życiu plan nowy i, jak głęboko wierzył Emil, ostateczny, zbagatelizowała sprawę Niny, sprowadziła do jedynie właściwych rozmiarów. Myśl o małżeństwie z nią uważał teraz za dzieciństwo. Owo niewinne durzenie się w ładniutkiej i cnotliwej szlachciance nie obowiązywało go przecież do niczego.

Teraz różne dawne rzeczy powróciły na swoje miejsce lub otrzymały nowe. Wszystko w jakiś sposób stało się potrzebne, aby doprowadzić tu, na ten najdalszy kres, aby wynieść na ten najwyższy poziom życiowej możliwości, o którym Emil zawsze marzył. Wszystko zostało — rozgrzeszone.

W przelotnych rozpamiętywaniach uznojonego, zgonionego, zczerniałego od brudu, słońca i wiatru, żołnierza, zjawiały się niekiedy owe kontury kobiece — jako dawne lub możliwe kochanki, radości dziś prawie niedostępne, głupio ominięte kiedyś.

I w tej projekcji częściej występowała ognista, niefrasobliwa Weronka, niżeli Nina, o której myślał był dawniej naiwnie, że jedna tylko ona może być jego żoną.

 
233