Page:Hrabia Emil.djvu/229

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Emil już dawniej wiedział, że plan życia nie jest dany zgóry, że niema go w założeniu. Plan życia to jest sąd o nim, wydany w pewnej późniejszej chwili, chwili ważnej albo nawet ostatecznej, chwili, uznanej za punkt widzenia. Inne, niż dotąd, rzeczy, występują wtedy z przeszłości, jako najważniejsze, robią się zpośród wspomnień wystające, otrzymują nową zupełnie kwalifikację.

Wiedział też, że czasami dalsze życie przestawia i przesuwa plan już ustalony, że plan ten jakgdyby nie obowiązuje nadal, że działa tylko wstecz. W ten sposób jedynie śmierć nadawałaby życiu sens ostateczny.

Tak już i dawniej w biografji Emila zdarzały się momenty, niejako szkicujące plan życia. Jednak przelotne. Momenty — jak teraz się przekonał — złudzeń.

Coś w tym rodzaju wyczuł naprzykład po przyjeździe do Krakowa, gdy z Anielą zwiedzał kościoły i myślał o ojczyźnie. Całe poprzednie dzieje wyraziły mu się wtedy w tem przeciwstawieniu: obczyzna i powrót. I w owym powrocie, który go wiązał z dzieciństwem, tkwiła prawda, głęboki sens, określający pobyt cały zagranicą, jako stracony w smutku i tęsknocie czas.

Ten plan utrzymał się dosyć długo. Nawet później, gdy Emil wstępował do organizacji i pomyślał, że czyni tak z rozpaczy po utracie Diany, — pomyślał to w tej samej projekcji, w której Diana była pokusą obczyzny — a tu właśnie był obowiązek i prawda. Później stopniowo przeciwieństwem owego obowiązku zaczęły się stawać Kluwieńce i ich ponęty.

Dalszy rozwój życia zmącił mu zupełnie ten sze-

227