Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/57

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

„W Betanji“, odrzekł Jehiel.

„Hm, hm!“, mruknął stary. „I mówisz po hebrajsku i wiesz dobrze, spodziewam się, co to znaczy! Bet — to świątynia! Bethanat —— to świątynia Hanaty! Od niej pochodzi nazwa miasta twego — od Hanaty, małżonki Jahwy!“

„Nie jestem odpowiedzialny“, odparł Jehiel, „za to, co się działo w dawnych czasach. Lecz powtarzam ci, Jedonjo, my żydzi dzisiejsi nie znamy już żadnych bogiń.

„Więc wypierasz się swojej wiary?“, zapytał stary. Lecz Jehiel nie odpowiedział mu.

„Chcę ci coś opowiedzieć“, mówił dalej Jedonja. „Działo się to, gdy dziad mój był jeszcze małym chłopięciem, tu, w tem mieście. Był on przytem, lecz byłby to może zapomniał, gdyby nie byli tego zawsze na nowo opowiadali starzy, gdy był młodym, a potem młodzi, gdy był starym. I ja sam, Jehielu! Wówczas uciekał przed królem babilończyków prorok Jeremjasz. I wraz z gromadą innych żydów uciekających przybył do Egiptu, a idąc wzdłuż Nilu aż do naszego miasta.

„Pokrzepiliśmy jego i wszystkich, którzy z nim byli, daliśmy im nocleg i odzież i jadło i napoje. Prorok Jeremjasz atoli mało okazał wdzięczności. Stanął przed naszą świątynią Jahwego i wołał głośno,