Page:Hanns Heinz Ewers - Żydzi z Jêb.pdf/123

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

właściwie oznacza dla ludzkości. Tego prosty człowiek ten dotąd wcale nie rozumiał. Zrazu, będąc zupełnie zdrowym człowiekiem, nie mógł zrozumieć, jak może zarażać innych — odepchnął podejrzenie to jako niegodziwe oszczerstwo. Oświecony co do tego przez lekarzy, z jednej strony zaczął niezmiernie żałować siebie samego — uczucie, które leży wogóle w andaluzyjskim charakterze ludowym — z drugiej sam się sobie wydawał jako coś niezmiernie zajmującego, czem też rzeczywiście był dla lekarzy, dla gazet i dla całej publiczności. O, Hoyos nie pozbawił go uczucia tego, lecz przekonał go powoli o antispołecznym charakterze jego osoby, przekonał go, że życie jego jest równoznacznem z stałem umieraniem innych — z których niejeden z pewnością jest o wiele cenniejszym aniżeli on sam. Powiedział mu, że żadna władza i żadna potęga w świecie nie może niczego zdziałać przeciw temu, że nie ma ustawy, na mocy której możnaby wystąpić przeciwko niemu. Kogoś, co zabija innych ludzi, można uwięzić i ukarać i — jego nie, gdyż on przecież nie miał zamiaru zabijania, a nawet świadomości, że bliskość jego śmierć przynosi. Lecz teraz wie o tem —— i mimo, że żaden żandarm schwytać go nie może, od tej pory niczem niemal by się nie różnił od mordercy, gdyby