Page:Dusze z papieru t.2.djvu/92

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
88
 
 

stawiano w Warszawie, pisał tam któryś z fejletonistów, że słychać jakby muzykę na scenie, która tętni rytmem dziarskim i pełnym animuszu... Boże! żeby też można raz w życiu usłyszeć to, co w Warszawie słyszą i widzieć jak Herman Bahr pląsa w rytmie dziarskim, jakby tańczył mazura! Bo w »Koncercie« słychać tylko, jak panienka ćwiczy gamy na starym klawikordzie.

Ale Herman Bahr jest w istocie zbyt zręczny, aby nie uwiódł przynajmniej fejletonisty; bo publiczność zawsze uwiedzie. Publiczność jest to wprawdzie istota, która się droży, ale przecież śmiechem rozbroi się ją zawsze i doskonałą sztuką mówienia, salonową sztuką, ogromnie trudną. Widz w teatrze jest to zresztą w najczęstszym wypadku takie dziecko, które się ujmuje ciastkiem, takiem ciastkiem, które z góry jest posypane cukrem, a w środku nie ma nic.

Otóż to samo jest ze sztuką Hermana Bahra: naokoło jest ślicznie, a w środku niema nic. Ale jedno drugiemu nie przeszkadza i mimo to sztuka Bahra może być miłem cackiem, które się każdemu podobać musi, jak się każdemu podoba uśmiech pełen wdzięku, śliczny wierszyk, albo figurynka z porcelany.

»Koncert« ma taki właśnie czarujący uśmiech; jest to sztuka, rozbrajająca swą pogodą i we-