Page:Dusze z papieru t.2.djvu/64

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
60
 
 

oddawna ulicznem zjawiskiem, nie zwracającem najmniejszej uwagi. I gdzie się podział wobec tak cynicznej nędzy tych ludzi, cynizm Tei, który ma być rafinowany i perwersyjny. Nerwy wzięły górę? A cóż nas obchodzą nerwy panny Tei? Nie o nerwach była mowa...

Teatralna sztuczność i pogoń za efektem świadczą tu w całej pełni przeciw Suderman nowi. Zaświadczą jeszcze silniej przeciw niemu w drugiej scenie »przełomowej«, kiedy jakiś nadoficer pruski, wspaniały i szlachetny, rzewnie opowiadający o tem, że jak Mimi Pucciniego, w domu się modli, gdy na mszy być nie że, — aplikuje Tei drugie uderzenie batem, aby już nareszcie pojęła cynicznym mózgiem głęboki sudermannowski symbol. Scena ta nie wytrzymuje krytyki. Pominąwszy nieszczerą sztuczność w otaczaniu aureolą takiej słomianej duszy, jaką ma ten konserwatysta oficer, byle tylko zaciemnić jeszcze bardziej stronę przeciwną — trzeba skrzywić się mocno na widok najtańszego z tanich, teatralnych efektów, jakim jest stutysięczny i pierwszy widok zbolałej kobiety, tarzającej się u nóg mężczyzny i całującej jego rękę, kiedy on, powiedziawszy jakiś banalny aforyzm, odchodzi niewzruszony rozebrać się w garderobie.

Potok słów, świetnie i z maesteryą mówionych spływa na tę scenę, aby z niej zmyć kurz