Page:Dusze z papieru t.2.djvu/49

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
45
 
 

szkodziło temu bohaterowi w zdobyciu sympatyi widza, to — ona właśnie; w założeniu kobieta przeciętna wobec męża geniusza, stała się mimowoli, lecz naturalną siłą kontrastu, kobietą z duszą piękną, wobec kabotyna; jednolitość jej prostej duszy okazała się czemś nadzwyczajnem wobec porwanej na strzępy duszy Vockerata, która miała być w założeniu posągową.

Niewprawny jeszcze poeta, nie umiejąc sobie dać rady z własnym zamiarem, który przerósł jego siły ówczesne — zwrócił się sam przeciw sobie; na opak wyszedł zamiar w twórczem poczęciu: z dwóch stron walczących została na placu ta, która była odrazu skazana na zagładę; została tryumfująca i nawet na swój sposób — piękna. Wszyscy bowiem z tych ludzi, których płaskość dławiła podobno bohatera dramatu, mają w twarzach rysy dostojne. Hauptman nie chciał widocznie rysować ich karykaturalnie, jakby pewnym był, że przez samo zestawienie ich z dwoma projektami nadludzi, płaskość ta się uwypukli; postąpił z nimi łagodnie, jakby z litości. I oto Jan Vockerat stanął wobec nich jak chłystek, a panna Anna Mahr jednem ich przewyższyła: ...znajomością noweli Garszyna.

Dramat się Hauptmannowi nie udał; źle zresztą mówimy, nazywając dramatem »Samotnych« — jest to bowiem rozwlekłe studyum psychologiczne, udramatyzowana psychologiczna