Page:Dusze z papieru t.2.djvu/235

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
231
 
 

idź pan sobie do tej młodej dzieweczki i ożeń się z nią. Rozłączmy się, zanim nas rozłączy obopólna nuda — (pod koniec bowiem sztuka była bardzo nudna) — a ja będę miała wrażenie, że jestem mimo wszystko zwycięzcą!«

Prawda, jakie to niesłychanie nowe? Prawda, że nikt jeszcze dotąd nie widział zakochanej, stateczniejszej niewiasty, któraby zrobiła poświęcenie i oddała kochanka zakochanemu podlotkowi?... Aż się mdło robi...

Należałoby krócej załatwić się z tą »komedyą«; lecz pewne zobowiązania mieć się musi dla jej roboty. Historyę tę opowiedzieli ci dwaj Francuzi w sposób wykwintny. Bredzą, ale bardzo wytwornie; gadają stare głupstwa, ale bardzo zgrabnie. Umeblowali sobie bogato scenę, ściągnęli na nią kilka wspaniale ubranych niewiast, jak na raut i rozdali majątki swym figurom, aby te figury mogły sobie pogadać trochę w Trouville, trochę w Paryżu, a trochę w Nizzy. Nieduży zasób humoru porozdawali skrzętnie i sprytnie w aptekarskich dozach, każdej z figur z osobna, wielką miłością otoczywszy, jak na Francuzów przystało, najlepszą z kobiet.