Page:Dusze z papieru t.2.djvu/176

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
172
 
 

było aż obelgi bardzo dobitnej, aby sobie przetarł oczy. Słusznie tedy można rzec o tym instynkcie szlachetnym, że śpi gdzieś aż »na dnie serca«.

A zresztą skąd wiemy, czy w chirurgu, który ujrzał śmiertelnie rannego człowieka, obudził się instynkt szlachetny człowieka, czy instynkt »zawodowy« chirurga, o co jednakże zapytać można tylko nawiasowo...

Widz jednakże musi odnieść wrażenie korzystne; imponuje mu ten poświęcający się bohatersko chirurg i w ten sposób przekonuje. Sytuacya ta działa bezpośrednio i silnie. Chociaż ten sam widz może mieć żal do autora, że dla obrony scenicznej, postawionego przez siebie twierdzenia, nie pozwolił się wyjaśnić rzeczom zasadniczym: czemu autor nie przekonał swojego chirurga, że ranny suchotnik nie jest kochankiem jego żony, gdyż tak było w istocie, o czem widz wie. A jeżeli nie mógł go przekonać, zaplątawszy chirurga tak bardzo w sieć podejrzeń, czemu w takim razie »instynkt« nie zaczął. funkcyonować odrazu i czemu nie popchnął chirurga do przebaczenia wszystkiego żonie, zamiast jej rzucać w twarz obelgę w stylu: »Ty ścierko!« —? Czemu ten »instynkt« musiał aż krew zobaczyć, aby się zdecydował na szlachetność?

Kistemaeckers’owi nie można jednakże zro-