Page:Dusze z papieru t.2.djvu/145

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
141
 
 

ponurą studnią, której dna nie oglądało nigdy jeszcze słońce; przez pół martwy dom, w którym zapracowani ludzie chcieli powybijać okna i zobaczyć słońce a poznali, że nie umieją już patrzeć i są ślepi.

Czechow nie napisał scenicznej tragedyi, nie urządzał katastrof scenicznych; nie szukał ani nie starał się szukać drogi wyjścia z sieci rafinowanego oszustwa, robionego przez życie na ludziach dobrych i wierzących łatwo; nie pozwolił zginąć żadnemu z nich, aby mogli być bliżej swych naiwnych marzeń, szukających wcielenia w śmierci, owszem, bohatera swego zatrzymał nad grobem i każe mu pracować dalej, na innych, aż do ostatniego dnia. Zakończenie smutnych dziejów tych ludzi rozpływa się jak burzliwy dzień w zmroku wieczora, który zdaje się nie mieć końca, w szarzyźnie życia, we mgle smutku. I dlatego tak bezgranicznie smutne jest zakończenie »Wujaszka Wani«, że go nie będzie nigdy, że widz tego zakończenia nie ujrzy i odchodzi z tem, że kiedykolwiekby powrócił, ujrzy tych dobrych ludzi zgiętych jak w pługu, orzących swoje życie i płaczących gorzko, kiedy lemiesz utknie a oni szarpać muszą ostatkiem sił; a kiedy tych ludzi zabraknie, przyjdą inni i znowu inni. To jest tragedya istnień.

Każdy z trzech bohaterów Czechowa jest niewymownie tragiczny; wszystkich ich oszukało