Page:Dusze z papieru t.1.djvu/77

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
73
 
 

tłum ziemski przez usta swego szatana, który słonecznego boga kusi, jak kusił Chrystusa:

»Chcesz im dać prawdę? Oni kłamstwem żyją! Miłość im niesiesz? Ich potęgą nienawiść! Światłem ich darzysz? Oni w świetle giną! Ich żywiołem ciemność! Zgaś, królu, twoje słońce, zgaś je — pogrąż się wraz z nimi w brudnych odmętach, a wtedy panowanie twe końca mieć nie będzie... — zawrzyj sojusz ze mną...«

Więc się rozpoczyna walka światła i ciemności, dobra i zła o panowanie nad duszami, które są bez tęsknoty, walka słońca i ziemi, nowiny dobrej z kłamstwem odwiecznem, walka, co się od wieków toczy, od początków żywota i słońca i ziemi, tak dawna, że się odwieczną baśnią stała.

A że tłum, dla którego słońce jest ogromem niepojętym, a źrenica promienia nie pomieści, nie zrozumie, że się walka toczy o władztwo dusz wieczyste, o odkupienie ziemi, wygnanej z krainy słonecznej, o byt rajski i archanielstwo — toczy król walkę z tłumem o znany tłumowi znak widomy, najwyższe i najświętsze dla tłumu godło, o koronę, która ma ukoronować świętą miłość, matkę rzeczy słonecznych. I w tej walce król wziął miecz w dłonie uświęcone, miecz, broń słabych i nędznych i tą bronią zwyciężył, zwycięstwem małem i ludzkiem. Snił ten apostoł przedziwny o »panowaniu wspól-