Page:Dusze z papieru t.1.djvu/74

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
70
 
 

się obawiała szpiegów anielskich, wysłanych, aby usuwać kamienie z kamienistej drogi.

Orgia blasku, chaos promieni, z którego, mocą twórczej ręki, ma się urodzić dusza słoneczna, nie mająca sobie równej. A w tym tumanie słonecznym, w którym się tęcze skłębiły, w którym słońce ciska w oczy pył złocisty, w którym się płomienie pożerają wzajemnie, jak gryzące się lwy płowe walczące o władztwo w pustyni słonecznej, w tym tumanie bajecznym odbywa się walka archanielska, walka dwu potęg, równie ogromnych, równie niezniszczalnych, równie płomiennych.

Słoneczny król, pijany słońcem władca swej duszy, którego królowanie nie ma początku i końca, apostoł wielkiej tęsknoty, rzekł duszy, która jest miłością najczystszą:

»W wiekuistości nowego Bytu zatęskniła moja dusza za tem, co Dziś zowią i zapragnęła wraz z tobą zapanować w tem Dziś. Nasze dusze królują w chwale ognia pierwotnego, z którego się wszystkie inne wyłoniły — ale tamte odbiegły w ciemnie, gdzie blask swój straciły, gdzie tarzają się w błocie, zapomniały o swej piękności — a my je z powrotem do ich ojczyzny sprowadzić mamy — w ogniu naszych oczyścić i stopić... To przeznaczenie naszego Dziś«.

Więc chrystusowa sprawa i odkupicielska.