Page:Dusze z papieru t.1.djvu/58

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
54
 
 

potrafiło chwycić sławę za skrzydła, uwierzymy mu tem łatwiej, że taką sławę, o jakiej on mówi, doprawdy, że chwycić nie trudno. Orlicz jest sławny, a w tem miejscu ma się w nim dusza zgięta wyprostować, aby wrócić do dawnego położenia z pierwszego aktu, kiedy nie był sławnym, tylko ubogo szczęśliwym, — co więc robi Orlicz? Zaczyna irytować się na sławę. Och!

Powiada gorzko poeta Orlicz:

»Zamiast sławy mam surogat jej najgorszy: rozgłos; zamiast wrogów: psiarnię, po piętach mnie kąsającą; zamiast samotności: osamotnienie na wyżynach, a w dole ciżbę; zamiast swobody tworzenia: wydawcę i dyrektorów teatru.

Zygmunt Orlicz jest widocznie neurastenik i sam nie wie, czego chce; jeżeli nie jest sławnym, to widocznie nie miał tego talentu, o którym się w sztuce tyle mówi i widocznie poznano się na jego kabotynizmie; jeżeli nie ma wrogów, to widocznie dlatego, że nikt sobie nie zadaje trudu, aby go nienawidzieć, gdyż jest na nienawiść za mały; jeżeli się skarży na osamotnienie, to czemu uciekł sam od ludzi; jeżeli chce mieć swobodę tworzenia, to przecież najprościej jest — pisać dla siebie, zapewniwszy sobie utrzymanie z proponowanej mu kiedyś pracy. I skąd ta gorycz okropna w bombasty-