Page:Dusze z papieru t.1.djvu/153

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
149
 
 

mat codzienny, szary i beznadziejny, aż wybuchnie gwałtownie w chwili, kiedy na moment jeden ludzie staną naprzeciw siebie bez masek i w twarz sobie spojrzą Życie załatwia dramaty takie ciszej i oględniej, ale życie nie jest autorem dramatycznym, pozatem jest to indywiduum skryte i w czterech ścianach chowa swoje matactwa; wydobyte na światło wydają się dlatego tak bardzo przejaskrawione i jakby przesadzone ogromnie.

Sprawy z »Głupiego Jakóba« są tak wyjątkowe, że przez to samo podobne budzić mogą podejrzenie; gdy się im jednak przyjrzeć zblizka i z rozwagą, nabierają kształtów, które nie są fantazyą.

Muszą być gdzieś tacy ludzie i gdzieś się odbywają takie tragedye. Życie jest do wszystkiego zdolne. Jest to zdanie banalne i dlatego — z pewnością prawdziwe.

Zapewne, że ci ludzie mówią mniej, kiedy są sami ze sobą i kiedy ich nikt nie słucha; autor postanowił jednakże rozpatrzeć sprawę wyjątkową wyjątkowo skrupulatnie i wolność obrony dał im równą wolności oskarżenia. To też tego zawikłanego procesu psychologicznego słuchamy z zajęciem. I jesteśmy smutni...