Page:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/192

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
180
CHIMERA
 

lub poetami. Dla dziecka wszystko jest symbolem, dla człowieka pobożnego jest on jedyną rzeczywistością, a poeta niezdolen jest widzieć nic innego.
 KLEMENS. Odbiegasz od przedmiotu: — symbole wiary? Mówiliśmy o wierszach.
 GABRYEL. Mówię o nich wciąż jeszcze. Lecz chciałbym oczyścić z gliny słowo poczęte z najgłębszego ducha mowy. Wiesz ty, co to symbol?.. Czy mógłbyś wyobrazić sobie, jak powstała ofiara? Zdaje mi się, że mówiliśmy już o tem. Mam na myśli ofiarę krwawą, złożone w ofierze życie i krew wołu, barana lub gołębia. Jak mogła zrodzić się myśl, by w ten sposób przebłagiwać zagniewane bogi? By coś podobnego pomyśleć, przedziwnej trzeba zmysłowości, omroczonej, pijanej życiem orficznej zmysłowości. Zda mi się, iż widzę pierwszego człowieka, który czynił ofiarę. Czuł on, że bogowie go nienawidzą: że zalewami siklawic i usypiskami górskiemi pustoszą mu niwę; że przeraźliwą ciszą leśną radziby skruszyć jego serce; lub zdawało mu się, że nocą spływa ku niemu z wichrem dusza nieboszczyka, siada na jego piersi, krwi jego pożąda. Więc, w podwójnej ciemności swej niskiej chaty i swej trwogi serdecznej, ujął krzywy ostry nóż i był gotów wytoczyć krew z własnego gardła, byle ucieszyć straszliwego Niewidzialnego. W tem dłoń jego, dłoń człowieka dzikiego, pijanego lękiem i bliskością śmierci, wpiła się raz jeszcze nawpół nieświadomie w wełniste cieple runo barana. — I to zwierzę, to w mrokach oddychające, tętniące ciepłem krwi, tak m u bliskie, tak pokrewne życie — — naraz zagłębił się nóż w krtani zwierzęcia, a ciepła krew spłynęła po jego runie, zbroczyła piersi i ramiona człowieka: i uwierzył snadź na chwilę, że to jego własna krew; gdy jego okrzyk upojonego tryumfu zlał się z dogorywającem rzężeniem zwierzęcia, rozkosz wzmożonego istnienia musiała mu się wydawać