This page has been validated.
wach, to znów szyje, coniebądź grzebie. Ale iść gdzie, co sprzedać — takiej roztropności to ni mo. Łyżkę strawy uparzy jakbądź, chustkę upierze — nic więcej. Z mlikiem nie pójdzie. Całe gospodarstwo w kupie — ja.
Skąpy nie jestem i porządek u mnie musi być. Taki niecierpliwy jestem do długu, że nie doj Boze.
I dziadowi nie żałuje. Jak dobrze pacierz mówi, spodoba mi się, to mu dwo grose dam, jak nie, to jeden.
U kresu drogi stojąc, Wiench nie bez chluby pogląda na dzieło swego życia. Pamięta jednak o tem, że nie samemu sobie wszystko zawdzięcza.
— To Bóg koze, — powiada. — Wszystkem rzundzi.
48