Page:Umiński - Wygnańcy.djvu/184

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

— Ach, przypominam sobie! — odparł pan Janusz — zrobił plajtę, najordynarniejszą plajtę, wszak tak?

— Właśnie, — potwierdził urzędnik uśmiechając się.

— Zdaje się nawet, że po raz drugi?

— Czy nie trzeci.

— No, to można mu dać. Widocznie postawił się na nogi. Tak można mu dać. Sądzę, że teraz jest solidniejszym, aniżeli kiedykolwiek. No i cóż ja wujowi poradzę, — mówił dalej, kiedy urzędnik oddalił się. Ale, ale, przychodzi mi do głowy doskonała kombinacya. Pyszna kombinacya, — zawołał zrywając się z miejsca. Wuj masz znajomość stosunków, no i trochę kapitału, ja zaś doświadczenie i wyrobioną firmę, razem będzie się nam świetnie powodziło. Mam parę bardzo korzystnych reprezentacyi, założylibyśmy agenturę w takim Irkucku naprzykład. Dlaczegóżby nie? Wuj ze swej strony może pchać interes tam na miejscu, a ja tutaj. Wuj będzie znajdował rynki zbytu na moje artykuły, a zarazem wyrobi sobie swoje, na które ja znowu poszukam ujścia w Królestwie. W ten sposób, wzajemnie się popierając, niebawem rozwiniemy operacyę na szerszą skalę. Całkiem seryo mówię i warto się zastanowić nad taką propozycyą. Kombinacya podobna nie codzień się trafia. No i cóż wuj na to?

— Wolałbym tutaj, — szepnął pan Bolesław.

— Tak, wuj nie ma ochoty opuszczać Warszawy, rozumiem to doskonale! To też nie pojedzie wuj zaraz, za jakieś kilka miesięcy

176